70 lat temu 10 lipca 1941 roku w miejscowości Jedwabne zamordowano kilkuset Żydów. Sprawa został nagłośniona w książce p. Grossa pt. "Sąsiedzi". Warto dzisiaj skontrować zbyt daleko idące wnioski autora, które niestety utrwaliły się w potocznej wiedzy wielu Polaków. Autor nie będąc zawodowym historykiem nie zastosował niestety takich elementów warsztatu historycznego jak porównanie np,. niemieckich źródeł.
Gross traktuje wybiórczo źródła, nie uwzględniając ani źródeł niemieckich, włącznie z postępowaniem karnym RFN przeciwko Einsatzkommando działającemu w rejonie Jedwabnego, ani kontekstu kolejnych fal terroru, sowiecko-niemiecko-sowieckiego 1939-1945. W wyniku wojny zginęło nie tylko 300 Żydów spalonych w Jedwabnem, ale i podobna liczba Polaków, Marek Jan Chodakiewicz "Ordinary terror: Communist and Nazi Occupation Policies in Jedwabne, 1939-49".
Przytoczę tu fragment felietonu Rafała Ziemkiewicza z Interii "Żałosna Hucpa Grossa", który dobrze podsumowuje publicystykę Grossa i jego zwolenników.
"Cały sens "Sąsiadów" opiera się na założeniu: pewnego dnia polscy mieszkańcy Jedwabnego spontanicznie rzucili się mordować żydowskich sąsiadów, i wszystkich wymordowali. Gross odrzuca jakikolwiek udział w tym mordzie Niemców (no, może tylko "fotografowali") bo to mu nie pasuje do założonej wymowy dzieła, i do tezy, którą udowadnia poprzez selekcję źródeł, w praktyce opierając się na zeznaniach jednego tylko świadka, i przemilczając wszystko, co czyni tego świadka mało wiarygodnym.Otóż istnieje bardzo bogata literatura historyczna dotycząca pogromów Żydów w zachodnich guberniach carskiego imperium w drugiej połowie XIX i pierwszej XX wieku. Takich pogromów, mniej lub bardziej inspirowanych przez Ochranę i "Czarną Sotnię" opisano kilkadziesiąt. Wspólną ich cechą jest podobny mniej więcej odsetek ofiar. Licząc poszkodowanych na wszelkie sposoby, nigdy nie przekracza on 60, 70 procent zaatakowanej populacji, w czym około jedną trzecią stanowią zabici.
Jest to oczywiste. Jeśli pogrom ma charakter spontanicznego wybuchu, część zaatakowanych zawsze będzie miała którędy uciec, nawet pomimo poturbowania. Nie każdy z uczestników pogromu zdecydowany jest zabijać, nawet ci zdecydowani w pewnym momencie więcej uwagi poświęcają rabunkowi.
W Jedwabnem natomiast jednego dnia zamordowano praktycznie 100 proc. żydowskiej populacji. Jest więc oczywiste, że nie był to spontaniczny pogrom, tylko starannie zaplanowana i dowodzona przez kogoś akcja, której początkiem było zablokowanie dróg ucieczki. Tego nie mogli zrobić miejscowy piekarz z miejscowym kowalem. Jedynymi, którzy mieli i możliwość, i siły policyjne, i "know how" niezbędne do takiego przedsięwzięcia, byli Niemcy.Tyle mówi elementarny zdrowy rozsądek. Badanie historyczne pozwalają bez trudu stwierdzić, że, owszem, specjalna einsatztruppe została w tym czasie wysłana w okolice Jedwabnego z zadaniem eksterminacji ludności żydowskiej tamtejszych miasteczek. Znamy jej szlak, znaczony podobnymi do Jedwabnego zbrodniami w sąsiednich miejscowościach w dniach wcześniejszych i późniejszych, znamy instrukcję, w której dowództwo przykazało im w maksymalny sposób wciągać do współpracy w zbrodni ludność miejscową.
To wszystko Gross ignoruje, bo nie pasuje do założonej tezy, i nie ma akurat świadka pozwalającego działania niemieckiego oddziału specjalnego przedstawić jako spontaniczny akt przemocy ze strony polskich sąsiadów. Tak samo jak on zachowuje się cała czereda płatnych propagandystów i "pożytecznych idiotów", udających, że nie rozumie najoczywistszych faktów i latami plotąca androny o "konieczności zmierzenia się z polską winą"."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz