Taka historia. Miałem przebłysk, nazwijmy to „geniuszu” i złamałem sobie cześć od aerografu. Evolution z
firmy Harder und Steinbeck. Cała akcja wyglądała w ten sposób, że
chciałem poluzować nakrętkę trzymająca igłę i coś nie szło, więc
chwyciłem ja szczypcami. Po chwili szczypce okazały się być jednak
kombinerkami i nakrętka odeszła razem z śrubą, na którą była nakręcona.
Myślę sobie, że trzeba
będzie kupić nowy, a wydawało mi się, że to aż ze 300 zł. No niestety,
ale potrzebny jest do pracy. Pogooglałem i znalazłem sklep z aerografami,
ceny hm... jeszcze 2 razy wyższe, ale mają wszystkie części yapasowe. Pomyśl jak
się czułem, kiedy następnego dnia kurier przyniósł mi paczkę z częścią
zamienną! Tak to można pracować z aerografem.
Natchnęło mnie na
wspominki, i uświadomiłem sobie, że mam go już będzie z dziewięć lat.
Dobrze mi służył a ma tylko wytarcia chromu w pojemniku od mieszania i
czyszczenia i na zaworze wejściowym od kombinerek. Raz wymieniłem dyszę i
uszczelkę. W tym samym czasie złamałbym co najmniej ze trzy chińskie
aerografy. Przy intensywnym użytkowaniu warto zainwestować w narzędzia.
Do sporadycznego malowania nie warto kupować powyżej chińczyka.
Ciekawi mnie jakie są wasze doświadczenia z aerografem? Napiszcie jakiego używacie i czy jesteście
zadowoleni, a może jakieś mrożące krew w żyłach historie z
aerografem?
PS. Wystawiłęm kilka
aukcji na allegro. Są okazje, ale liczba licytacji się zagęszcza. Kończą
się w sobotę wieczorem, może sprawdź od razu tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz